parlamentarna

226 readers
14 users here now

Społeczność do postowania o poczynaniach partii, partyjek i ich ludzi.

founded 4 years ago
MODERATORS
1
 
 

Share Choć Orka ledwie powstała, zdołała już przedostać się do Sejmu z przepustkami od polityków prawicy. Jej liderami są były kandydat Konfederacji w wyborach parlamentarnych oraz mężczyzna, która na Marszu Niepodległości deptał flagę unijną i ruchu LGBTQ.

Przez kilkanaście majowych dni budynek Sejmu okupowali przedstawiciele Orki.

„Demonstranci weszli do parlamentu dzięki przepustkom Konfederacji i PiS. W kilkudziesięciominutowej rozmowie pojawił się między innymi temat katastrofy smoleńskiej” – relacjonował strajk rolników TVN24.

Przedstawiciele Związku Rolniczego „Orka” domagali się spotkania z premierem Donaldem Tuskiem, ale ten rozmów odmówił. Ze strajkującymi rozmawiał za to prezydent Andrzej Duda. Po spotkaniu z nim okupacja Sejmu i strajk głodowy zostały zakończone. Wcześniej z grupą kilkunastu strajkujących spotkali się m.in. Antoni Macierewicz, Robert Telus, Dariusz Matecki i Grzegorz Braun.

„Jeden z przedstawicieli protestujących Mariusz Borowiak mówił mediom, że rolnicy nie chcą upolityczniać swojego protestu, a prośbę o zaproszenie wysłali do posłów wszystkich klubów” – informował TVN24.

Konfederacja i Marsz Niepodległości W brak chęci upolitycznienia trudno jednak uwierzyć, skoro wśród strajkujących byli też… politycy. Demaskatorski portal DeSmog w ostatnich dniach opublikował obszerny artykuł ujawniający powiązania dwóch czołowych przedstawicieli Orki ze skrajną prawicą.

„Ta mało znana grupa została w Polsce przyjęta z powszechnym sceptycyzmem, gdy okazało się, że nie jest jeszcze zarejestrowana jako grupa rolnicza i niewielu o niej słyszało. Premier Donald Tusk dotychczas odmawiał spotkania z protestującymi, twierdząc, że nie reprezentują oni prawdziwych rolników” – relacjonuje DeSmog.

Kogo więc reprezentują? Jak informuje DeSmog, jeden z liderów Orki to Radosław Salata, który kandydował z listy Konfederacji w wyborach parlamentarnych w 2019 r.

Drugi z liderów – Mariusz Borowiak – popierał Konfederację w mediach społecznościowych. Na swoim profilu na Facebooku zamieścił też zdjęcie z ostatniego Marszu Niepodległości. W jednej ręce trzyma biało-czerwoną flagę, na drugim ramieniu ma biało-czerwoną opaskę, a nogami depcze leżące na ziemi flagi UE i ruchu LGBTQ. Zdjęcie podpisał słowami: „Zaciśnij pięść!!! Nie zaciskaj pasa!!!” Aktualnie jest też stałym komentatorem w TV Republika.

2
3
 
 
4
 
 

"Za chwilę dalszy ciąg programu" Trwają zmiany w naszym kraju... A w urzędach i ministerstwach tak jakby wszystko po staremu.

5
6
7
 
 

Czy Donald Tusk chwalił kiedyś ustrój totalitarny, negując osiągnięcia demokracji? Bloger Zbyszko z Bogdańca przypomina słowa dzisiejszego premiera z 1993 roku. I pomyśleć, że to jego otoczenie zarzuca dziś "antysystemowość" innym partiom

Publikacja: 28.04.2011 13:16 Donald Tusk w 1993 roku: "Demokracja rzadko wyłania ludzi dobrych"

Foto: W Sieci Opinii

Adam Zawadzki

Na ciekawe, dotyczące ustroju demokratycznego i gen. Franco wypowiedzi Tuska sprzed lat natrafił bloger Zbyszko z Bogdańca. Cytuje on dzisiejszego szefa PO, który przed laty mówił: Reklama

Tak jak każdy człowiek bywam demosceptykiem. Bywa się nim, gdy się widzi, jak złe skutki społeczne, gospodarcze i moralne przynosi władza wyłaniana w wyborach demokratycznych. Już od dwustu lat w europejskiej i światowej myśli politycznej jest widoczne, że demokracja rzadko wyłania ludzi dobrych.

W tym samym wywiadzie - pisze Zbyszko z Bogdańca - popadał w zachwyt nad generałem Franco:

Dzisiaj Hiszpanie już go zupełnie inaczej oceniają. I mają chyba rację, że dyktatura Franco przyniosła mniej nieszczęść niż dyktatura komunistów, która nastąpiłaby, gdyby nie Franco. ("Rzeczpospolita", 1993).

Najważniejsze jest to, jak rozstrzygniemy problem polityczny i ustrojowy, który dotąd Polskę omijał. Chodzi o to, czy szanujemy wynik wyborów i umacniamy socjalizm, czy też decydujemy się budować kapitalizm bez legitymacji demokratycznej. Bo z jednej strony mamy zachowawczy, z najgorszymi skutkami politycznymi i gospodarczymi, socjalizm z legitymacją wyborców – czyli przymierze SLD i PSL, może nie na wieki wieków, ale na długie lata. Ale jest druga propozycja, która zaczyna się kojarzyć właśnie z Lechem Wałęsą; że trzeba być skutecznym w sprawie najważniejszej, czyli wydobyciu Polski z socjalizmu". ("Tygodnik Powszechny", 1993 r.)
Reklama

Pewnie zaraz usłyszymy od „piewców miłości” zarzuty, że przedstawione wypowiedzi premiera są tendencyjne, wyrwane z kontekstu itd. Taka jest już logika salonów: „Jak Kali ukraść krowa to dobrze, ale jak Kalemu ukraść krowę to źle”. Rozumiemy, że straszenie ugrupowaniami „antysystemowymi” i „faszystowskimi” to dla PO tylko przedwyborcze rozwiązanie, ale czas powiedzieć: lekarzu, lecz się sam!

8
9
10
11
12
 
 

Rozpoczęła się ogólnopolska kampania społeczna „Wybieram pomoc”, mająca na celu podniesienie świadomości społecznej na temat zjawiska przemocy w rodzinie, zmniejszenie akceptacji dla stosowania przemocy i wskazanie możliwości uzyskania pomocy. Kampania prowadzona jest w różnych środkach masowego przekazu, w tym we wszystkich ogólnopolskich stacjach telewizyjnych, za pośrednictwem nośników reklamy zewnętrznej, w prasie i w internecie.

Za całościową strategię i kreację kampanii odpowiada .bringMore advertising. Spoty zostały wyprodukowane przez Mangusta Film. Więcej informacji o kampanii: www.wybierampomoc.pl

Podobne adnotacje są na wielu stronach typu MOPS.

Sprawdźcie stronę www.wybierampomoc.pl

Wygląda na to, jakby ministerstwo przejebało gdzieś kasę, by po kilku latach pozwolić odkupić domenę komuś innemu i nie zadbać o to, by zaktualizować dane w ośrodkach państwa/gminy (typu MOPS i inne).

13
14
15
 
 

cross-postowane z: https://lemmit.online/post/2806458

This is an automated archive made by the Lemmit Bot.

The original was posted on /r/polska by /u/kommie on 2024-04-30 22:20:49.

16
 
 

Z informacji Onetu wynika, że pomiędzy działaczami Lewicy i partii Razem wybuchła batalia o "jedynkę" na liście w eurowyborach z województwa śląskiego. Partia Razem postawiła warunek, że to ona wskaże kandydata, ale Nowa Lewica nie chce dopuścić jej do "najlepszego kąska". Wyborcza układanka to jednak tylko jedna z odsłon wewnętrznych potyczek, jakie od tygodni toczą ze sobą oba ugrupowania. Sytuacja przed eurowyborami stała się napięta, a we wtorek doszło do spotkania liderów ugrupowań — Włodzimierza Czarzastego i Adriana Zandberga.

27 kwietnia mamy poznać nazwiska "jedynek" na liście Lewicy do europarlamentu. Ale bój toczy się o okręgi dla niej biorące: śląski, wielkopolski i warszawski.

Na Śląsku swoje aspiracje do pierwszego miejsca zaczęła zgłaszać partia Razem, co miało podgrzać nastroje wewnątrz klubu parlamentarnego, bo Nowa Lewica ma tam murowanego kandydata — europosła Łukasza Kohuta W rozmowie z Onetem europoseł twierdzi, że jego pozycja nie jest zagrożona, ale decyzja władz partii jeszcze nie zapadła. We wtorek o sytuacji w klubie dyskutowali ze sobą Włodzimierz Czarzasty i Adrian Zandberg Jak ustaliliśmy, partia Razem miała się zgodzić, że przed eurowyborami nie będzie eskalować wewnętrznych konfliktów. — Musimy iść szerokim frontem, bo wynik niższy niż 9 proc. będzie oznaczał, że jesteśmy formacją kończącą się — słyszymy w otoczeniu partii Razem Poza Śląskiem ciekawa sytuacja jest także w wielkopolskiej Lewicy, gdzie być może o "jedynkę" będzie ubiegać się dwoje wiceministrów. Ile osób z rządu wystartuje w eurowyborach, wciąż jest niewiadomą, bo niektórzy obawiają się gniewu szefa rządu.

Nic takiego się nie stało. To wybory sejmikowe. Nikt nie łudził się, że Lewica zrobi w nich dobry wynik. To nie pierwszy raz, kiedy sondaże nam spadają. Patrzymy przed siebie i idziemy dalej — mówiła mi jedna z posłanek Lewicy, gdy tuż po pierwszej turze wyborów samorządowych zapytałam, co poszło nie tak.

Lewica zdobyła w nich 6,32 proc. głosów i zdobyła zaledwie osiem mandatów w sejmikach. Ale zamiast rozpaczać — jak twierdzili politycy — partia bierze się ostro do roboty. — Za nami dobra, momentami burzliwa debata, która była potrzebna, by powiedzieć: lewica zamyka rozdział dotyczący wyborów samorządowych — mówiła po sobotnim zarządzie Nowej Lewicy ministra Katarzyna Kotula. Personalnych rozliczeń — jak zapewniali nas politycy — nie było.

Ale Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń, którzy są współprzewodniczącymi partii, mieli zasugerować, że nie będą się już ubiegać o szefostwo na kolejną kadencję. Do wyborów wewnątrz Nowej Lewicy zostały dwa lata. Ale za rogiem czekają już inne.

— Wyciągamy wnioski, ale idziemy dalej, bo już za chwilę wybory do Parlamentu Europejskiego — podkreślała Kotula, którą zarząd wybrał na szefową kampanii wyborczej do europarlamentu.

Jaki pomysł na tę kampanię ma Lewica? Tego dopiero mamy się dowiedzieć, podobnie jak tego, kto znajdzie się na wyborczych listach Lewicy do PE w każdym z 13 okręgów. Nazwiska oficjalnie mamy poznać 27 kwietnia. Ale wewnątrz Lewicy trwa już zacięty bój o to, komu przypadną miejsca biorące. Zwłaszcza że z symulacji na podstawie ordynacji wyborczej do PE wynika, że gdyby Lewica powtórzyła wynik z wyborów samorządowych (6,23 proc.), mogłaby liczyć tylko na trzy mandaty. Wynik na poziomie wyborów parlamentarnych (8,6 proc.) dawałby Lewicy cztery lub pięć mandatów.

Z informacji Onetu wynika, że najbardziej zacięta wojna toczy się m.in. o "jedynkę" z województwa śląskiego. Partia Razem miała postawić warunek, iż to jej kandydat będzie tam liderem listy. Nieoficjalnie słyszymy o pośle z Katowic Macieju Koniecznym.

Tymczasem na pierwsze miejsce ze Śląska liczy obecny europoseł z tego województwa Łukasz Kohut, znany m.in. z aktywnej walki na rzecz uznania śląskiego za język regionalny. Pięć lat temu zdobył prawie 50 tys. głosów i uzyskał mandat do Parlamentu Europejskiego jako jeden z trzech kandydatów Wiosny Roberta Biedronia.

Partia później połączyła się z SLD, tworząc Nową Lewicę. — Nie wyobrażam sobie, żeby Łukasz nie dostał "jedynki". Moim zdaniem jest jednym z najbardziej aktywnych polskich eurodeputowanych, więc dlaczego miałby zostać ukarany? — słyszymy od jednego z polityków Nowej Lewicy.

"Chcą przyjść na gotowe"

Europoseł Łukasz Kohut w rozmowie z Onetem podkreśla natomiast, że nie obawia się o swoją pozycję przy rozdawaniu miejsc na listach wyborczych. — Chcę wystartować z okręgu śląskiego i myślę, że moja praca przez pięć lat w PE i ta dla regionu sama się broni — mówi Onetowi europoseł i dodaje, że słyszał o rosnącej w okręgu konkurencji. — Wiem, że są tacy, którzy bez szczególnych zasług dla regionu chcą przyjść na gotowe i wziąć najlepsze kąski — komentuje.

Śląsk to potencjalnie biorący okręg, więc jest o co walczyć.— Nie odpuścimy tego Śląska. Szefostwo musi to załatwić – mówi nam jeden z członków władz Nowej Lewicy. —Gdyby Łukasz nie dostał "jedynki" kosztem kogoś z Razem, oznaczałoby to potężne tąpnięcie w lokalnych strukturach Lewicy — dodaje polityk Nowej Lewicy.

Jednak partia Razem także nie odpuszcza, co sprawia, że sytuacja wewnątrz klubu stała się jeszcze bardziej napięta.

"Nie będziemy się z Włodkiem kłócić" Jak ustalił Onet – we wtorek Adrian Zandberg spotkał się z Włodzimierzem Czarzastym, by omówić sporne kwestie.

Jak się dowiedzieliśmy, jeszcze kilka tygodni temu w Lewicy zrodził się taki pomysł: w eurowyborach wystartują wszyscy obecni posłowie, ministrowie i wiceministrowie z Lewicy. Chodziło o to, by maksymalnie wzmocnić listy. Ale tylko ci z miejsc biorących mieli prowadzić kampanię wyborczą. Takie podejście miało się nie spodobać partii Razem, która nie chciała narażać się na wizerunkowy blamaż, upychając — brzydko mówiąc — swoimi ludźmi listy, z których i tak nie mają szans się dostać.

Ale, jak słyszymy, po wtorkowym spotkaniu liderów członkowie Razem zmienili front i zrobili pół kroku w tył. — Nie będziemy się z Włodkiem kłócić — usłyszeliśmy.

Partia zamierza zgodzić się z pomysłem Czarzastego i wystawić swoje kandydatury tam, gdzie będą mogły zagrać na wzmocnienie ogólnego wyniku. — Stwierdziliśmy, że lepiej pójść szerszym frontem i spróbować postarać się w tych wyborach o pięć-sześć mandatów, niż doprowadzić do wewnętrznego krachu na lewicy. W dwojgu poprzednich wyborów zrobiliśmy słabe wyniki, teraz wynik poniżej 9 proc. będzie oznaczał, że jesteśmy jako Lewica formacją kończącą się, a na horyzoncie przecież wybory prezydenckie — słyszymy w otoczeniu partii Razem.

Gdy dopytujemy, co Razem chce w zamian, nie padają konkrety, ale słyszymy o "refleksji" w stylu dawnej Platformy — że to zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Choć z tematu Śląska rezygnować nie zamierza.

Strach przed gniewem Tuska

Przeciąganie liny i układanie list zapewne jeszcze chwilę potrwa, zwłaszcza że nawet w Nowej Lewicy nie ma pełnej zgody co do niektórych propozycji.

Wciąż nie jest przesądzone to, ilu ministrów bądź wiceministrów wystartuje w wyborach do PE. Joanna Scheuring-Wielgus (z Wielkopolski), która jest wiceministrą kultury, wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek (z Dolnego Śląska) czy wiceszef MSZ Andrzej Szejna to nazwiska, które pojawiały się w kontekście eurowyborów od dawna i sami ministrowie nie kryją chęci wyruszenia do Brukseli.

Ale w Lewicy słyszymy też, że niektórzy politycy, którzy do resortów rządu Tuska weszli, boją się ogłaszać swój start, bo nie wiedzą, jak na to zareaguje szef. Martwią się, że na czas kampanii poleci takim kandydatom zrzeczenia się pracy w ministerstwach, a jeśli nie — zapamięta, komu po zaledwie czterech miesiącach pracy były już w głowie niebieskie migdały.

Pożar do ugaszenia

To nie wszystko. — Włodek ma też pożar do ugaszenia w Wielkopolsce. Tam struktury nie bardzo chcą na "jedynce" Scheuring-Wielgus, bo proponują kogoś swojego. Stamtąd też chciał kandydować wiceminister Szejna, bo zdaje sobie sprawę, że start z jego rodzimego okręgu małopolsko-świętokrzyskiego może nie dać mu mandatu — słyszymy od polityczki Lewicy. — Być może jeśli nie dostanie "jedynki" w Wielkopolsce, w ogóle nie wystartuje — dodaje polityk Nowej Lewicy.

Dziś słyszmy, że na Pomorzu szykowany jest desant, a listę ma otworzyć poznańska posłanka Katarzyna Ueberhan. W Łodzi "jedynką" ma być Marek Belka, a w Warszawie swój start ogłosił już Robert Biedroń. W Lublinie czy Rzeszowie, czyli w miejscach bez szans na mandat Lewicy, na "jedynkach" znajdą się prawdopodobnie regionalni liderzy – Jacek Czerniak i Wiesław Buż.

Układanie list wyborczych odbywa się przy wciąż niegasnących głosach narzekań lewicowych partyjnych dołów. — Ludzie w regionach czują, że w wyborach samorządowych byli pominięci, że nie było dobrej kampanii, wsparcia ich ze strony liderów, że Lewica stała się "partią jednego tematu", artykułując głównie temat aborcji — słyszymy od polityka Lewicy.

Lewica i Razem osobno

Te zarzuty słychać też było po wyborach parlamentarnych. Właśnie wtedy mocniej zaczęło iskrzyć między partią Razem a Nową Lewicą, które stworzyły klub parlamentarny. Wówczas partia Zandberga i Biejat stanęła okoniem do reszty demokratycznej większości i zapowiedziała, że nie wejdzie do koalicji rządowej. Razem nie dostało gwarancji od Donalda Tuska, że postulaty partii zyskają finansowanie, i nie chciało w ciemno wchodzić do gabinetów.

W Lewicy dało się wtedy wyczuć pewien niesmak wobec takiego zachowania, ale też nikt z jej działaczy partii Razem na siłę do rządu wciągać nie chciał. Bo październikowe wybory pokazały też, że mała partia potrafi także zadawać swoim lewicowym partnerom bolesne ciosy.

Tak było w Krakowie, gdzie startująca z drugiego miejsca na liście Daria Gosek-Popiołek (Razem) zdeklasowała pierwszego na liście Macieja Gdulę (Nowa Lewica) i to ona wzięła jedyny mandat dla Lewicy z tego okręgu. Podobnie było w okręgu 20. na Mazowszu. Tam działaczka Razem Joanna Wicha także startowała z drugiej pozycji i uzyskała mandat, wyprzedzając "jedynkę" z Nowej Lewicy – Arkadiusza Iwaniaka.

Zaciekła kampania pod Wawelem

Takie wyniki sprawiły, że wewnątrz Lewicy powiało chłodem, a we wspomnianym Krakowie do następnych wyborów — samorządowych — Razem i Nowa Lewica szły już osobno. Najlepiej obrazuje to ich poparcie dla kandydatów na prezydenta Krakowa. Nowa Lewica poparła kandydata KO Aleksandra Miszalskiego, a jego kontrkandydat Łukasz Gibała wystartował ze wsparciem partii Razem.

Kampania w Krakowie jest naprawdę zacięta, a o wyniku wyborczym będą decydowały niuanse. Działacze lewicowi nie przebierają w środkach, by krytykować swoich konkurentów.

Przykład? "Twoja partia jest w klubie, który popiera rząd, a którego jestem szefową. Jak się nie podoba, to może w nim nie być" — w takich słowach Anna Maria Żukowska zwróciła się do Aleksandry Owcy, nowo wybranej radnej miasta Krakowa. Słowna przepychanka wywiązała się po tym, jak członkini Rady Krajowej partii Razem, stając po stronie Łukasza Gibały, stwierdziła, że "Nowa Lewica przysyła posiłki z Warszawy, żeby trochę bardziej przypodobać się Tuskowi".

Te słowa o przyszłości Razem w klubie parlamentarnym mogły być poważnym ostrzeżeniem. Na razie w otoczeniu partii Razem słyszymy, że jej konfrontacyjna postawa ma uchronić Lewicę przed "sklejeniem się z partią Tuska", a nie eskalować konflikt po lewej stronie sceny politycznej. Ale też, że przed eurowyborami będą bardziej koncyliacyjni.

17
 
 

Sejmowa telewizja transmitowała zamknięte posiedzenie klubu parlamentarnego Lewicy, na którym omawiano taktykę formacji dotyczącą m.in. projektów ustaw dotyczących aborcji - dowiedziała się Wirtualna Polska. Politycy Lewicy mówią o "skandalu". Interweniowali już u szefa Kancelarii Sejmu Jacka Cichockiego. - Nikt nie uwierzy, że to przypadek - twierdzą.

18
19
 
 

Janusz Zemanek, ubiegający się o reelekcję jedyny kandydat na wójta podbielskiej gminy Wilkowice, uzyskał – jak wynika z danych PKW - 39,76 proc. głosów i nie został wybrany. Zgodnie z prawem nowego wójta wyłoni miejscowa rada.

PKW na podstawie 100 proc. protokołów podała, że Zemanek (KWW Gmina Wilkowice Wspólna Sprawa) uzyskał poparcie 2043 głosujących. Przeciwnych mu było 3095 osób. Procent głosów na kandydata wyniósł 39,76, czyli poniżej wymaganych 50 proc.

PKW podało, że w przypadku, gdy jedyny zgłoszony kandydat nie uzyskał więcej niż połowy ważnie oddanych głosów, wyboru wójta dokonuje rada gminy bezwzględną większością głosów ustawowego składu w głosowaniu tajnym.

Kandydaci na radnych komitetu, który reprezentował ustępujący wójt: Gmina Wilkowice Wspólna Sprawa, zdobyli wszystkie 15 mandatów w radzie.

W wyborach w 2018 roku Zemanek pokonał w II turze kontrkandydata, długoletniego wójta Mieczysława Rączkę, uzyskując poparcie 63,81 proc. głosujących.

Gmina Wilkowice położona jest koło Bielska-Białej. Mieszka w niej 13,3 tys. osób. (PAP)

20
21
 
 

Po pierwsze: dramatycznie straciła Lewica. W poprzednich wyborach parlamentarnych zwłaszcza w gminach podlaskich mogła liczyć na dwucyfrowe poparcie. W październiku 2023 poparcie dla kandydatów Lewicy było śladowe poza nielicznymi wyjątkami.

Ale największą różnicę w porównaniu do reszty kraju – ale i do innych gmin w tych samych okręgach – widać w poparciu dla Konfederacji. Skrajna prawica, która w kraju odnotowała poparcie na poziomie 7 procent, w siedmiu przygranicznych gminach województwa podlaskiego zdobyła powyżej 11 procent. W tym w dwóch – w okolicach 15 procent.

22
23
24
25
 
 

cross-postowane z: https://szmer.info/post/2671539

Z regulaminu?

Zadania Zespołu Do zadań Zespołu należy w szczególności:

  • Promocja pszczelarstwa wśród ludzi młodych
  • Uporządkowanie przepisów prawnych dotyczących pszczelarstwa.
  • Promocja produktów pszczelich oraz apiterapii.

Zgadzacie się z tymi punktami?

Co ciekawe skład zespołu w kontekście przynależności partyjnej odzwierciedla raczej proporcje z poprzedniego rozdania? Czyżby członków opcji bardziej progresywnych nie interesowało pszczelarstwo? Z ciekawostek w składzie jest tylko jedna posłanka. Reszta mężczyźni. Nie wiem jak sprawa ma się z wiekiem.

view more: next ›